sobota, 30 stycznia 2016

Ta chwila

Dzisiaj wreszcie widzę to jasno. Chcę to zapisać, by zapamiętać tę chwilę. Szczęście w moim przypadku nie jest możliwe. Cierpię na jakieś fizyczne zaburzenie, którego efektem jest niemożność  odczuwania szczęścia. Owszem, zdarzają się momenty krótkiej, ulotnej radości. Ale nie jestem w stanie ich zapamiętać czy przedłużyć. Jestem beznadziejnym przypadkiem trwałego związku z niespełnieniem. Smutku, lęku, bólu kroczcie za mną. Bo tylko was znam, tylko wam ufam, tylko wy ze mną jesteście od początku. Kluczem do normalnego życia nie jest już odegnanie melancholii, ale zaakceptowanie jej. Nie, nie nazwę depresji przyjaciółką, daleko mi do tego. Zresztą, nie jestem przypadkiem klinicznym, nadającym się do hospitalizacji. Po prostu do twarzy mi ze smutkiem. A on czuje się ze mną całkiem dobrze. Spełnienie? A co to właściwie jest? Ja nie wiem.

4 komentarze:

  1. Hej..
    Troszkę poczytalam.. Byłeś kiedyś u specjalisty?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, podejrzewał dystymię ale nie był pewien, niestety nasza 'relacja' trwała zbyt krótko, żeby potwierdził swoją diagnozę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń